Witajcie. Nie do końca wiem, czy jest to dobry temat, żebym tutaj o nim pisała… Jednak po kilku wiadomościach od Was na Instagramie zdecydowałam się opisać moją jedną z kilku pasji…. Moja „przygoda” z pływaniem zaczęła się w 1996 roku, w brzuchu mojej mamy! To tak jak u Was wszystkich, zatem można powiedzieć, że kiedyś umieliście pływać 😉. Po około 6 latach od moich narodzin potrafiłam już sama utrzymać się na wodzie, ba potrafiłam nawet lekko przebierać rękoma „w moim własnym stylu”. 😃 Nie pamiętam dokładnie daty, lecz wiem, że były to wakacje 2002 roku. Przebywałam wówczas nad morzem, w Kołobrzegu. Doskonale pamiętam słowa, które skierowałam wówczas do mamy, a brzmiały one tak: „Mamo, mamo…. Puść mnie proszę” – powiedziała sześcioletnia dziewczynka nie czując gruntu pod nogami. Rodzicielka spełniła moje „małe” marzenie i postanowiła zaraz po powrocie z wakacji zapisać mnie na naukę pływania…..
Tak przez ponad 2 lata, 2 razy w tygodniu uczyłam się pływać. Zawsze o godzinie 18, we wtorki i czwartki. Po tym okresie zakończyłam swoją „naukę pływania”. Pływałam tylko okazyjnie (niestety). Pierwszy powrót nastąpił w czwartej klasie szkoły podstawowej. Wówczas wraz z rówieśnikami z klasy mieliśmy obowiązkową godzinę na pływalni w ramach lekcji wychowania fizycznego. Na pierwszych zajęciach odbył się mały test i zostaliśmy przydzieleni do grup: początkująca, średnio-zaawansowana oraz zaawansowana. Oczywiście trafiłam do tej ostatniej. Wówczas udało mi się nawet wystartować w zawodach pływackich, w których zajęłam 4 miejsce…..
Kolejny mój zastój trwał 3 lata. Powrót nastąpił, gdy miałam 14-15 lat. Pływałam wówczas trochę więcej, gdyż obowiązywała w moim gimnazjum „dodatkowa” godzina wych-fiz. Miałam do wyboru wówczas kilka różnych zajęć m.in. siatkówkę, aerobik czy zajęcia na basenie. Wybrałam oczywiście basen.
Nastały czasy liceum. Nowe znajomości, połowinki, studniówka, a później matura, ale przede wszystkim dużooo, dużo nauki! Chociaż patrząc z perspektywy czasu myślę, że znalazłabym chwilę na to by „wpaść” na basen. Wówczas tego nie dostrzegałam i tak całe liceum minęło, a ja nadal myślałam o zostaniu ratownikiem. Miałam wówczas 19 lat i był to rok 2015.
Przełom nastąpił na początku 2016 roku. Dowiedziałam się od mojej mamy, że w pobliskiej miejscowości jest organizowany kurs na ratownika wodnego. Bez dłuższego zastanawiania zapisałam się! Przed rozpoczęciem kursu, zaczęłam sama oraz z instruktorem się do niego przygotowywać. Pierwsze spotkanie tzw. organizacyjne odbyło się w Gostyniu i to również tam spędzałam każdy weekend kwietnia oraz maja 2016 roku. Równocześnie z kursem na ratownika wodnego robiłam kurs KPP (Kwalifikowana Pierwsza Pomoc), bo dopiero po ukończeniu obu kursów mogłam zacząć pracę, a nie wyobrażałam sobie wówczas nie pracować w zawodzie, choćby sezonowo. 7 maja 2016 roku zdałam egzamin KPP, 16 maja 2016 roku zdałam egzamin na ratownika wodnego. Oba egzaminy składały się z części teoretycznej i praktycznej. Niecałe 2 miesiące później zaczęłam już pracować w zawodzie ! ❤
Jeśli macie jakieś pytania odnośnie dzisiejszego wpisu to odpowiem na nie w komentarzu. 😉
Fot. – Weronika – KLIK
strój – Sheila.pl – KLIK
Pozdrawiam,
Malwa ❤
Gratuluję spełnienia swojego marzenia!
Też od zawsze marzyło mi się zostać ratownikiem WOPR, ale niestety w mojej okolicy nie organizowali żadnego kursu:(
http://nattsypoleca.blogspot.com/
Ciekawa historia dążenia do celu 🙂 Gratulacje!
Przepiękne zdjęcia! Wyglądają jak stockowe 🙂 Fajnie, że masz pasję, która sprawia Ci przyjemność!
Genialne zdjęcia!!!
http://diamontsfashion.blogspot.com/
świetnie że się spełniasz 😉 gratulację 😉
Gratuluję 🙂 |Świetne zdjęcia 🙂
PurpurowyKsiezyc
brzmi naprawdę super! bardzo fajnie mieć jakąś pasję 🙂 świetne zdjęcia 🙂
Przeczytałem jednym tchem!
Genialne zdjęcia!
Fotografia sposobem wyrazu – blog
Świetnie jest miec w życiu pasję. A ta jeszcze może uratować komuś zycie 🙂
Super i Gratuluję !
Zdjęcia świetne +kolory
Zapraszam również do mnie https://oliwkamila.blogspot.com/?m=1
Wow! Zawsze ciągnęło mnie pływania i wody. Jednakże zawsze rodzice te moje zachcianki odrzucali. Zastanawiam się czy nie podołać swoim marzeniom i zapisać się na jakąś nauke 🙂
Gratuluje pracy ratownika. To piękne łączyć pasje z pracą.
tutajjestem-lekkomyslny.blogspot.com