Fotorelacja z IRONMAN 70.3 Dubai 🏊🚴🏃, czyli jak wyglądają przygotowania oczami laika 👀

        Dnia 2 lutego br. miałam okazję przyglądać się zawodom IRONMAN 70.3 Dubai. Była to już 3 edycja zorganizowana w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. 👳 Podróżowałam z Joanną Krawiec, która była uczestniczką zawodów. Do wyjazdu nie trzeba było mnie namawiać, gdyż uwielbiam podróże – zarówno te małe jak i duże.Wyruszyłyśmy we wtorek – 30 stycznia. Z racji długiej podróży i przesunięcia czasu (o 3 godziny), byłyśmy w Dubaju około północy. Odebrałyśmy klucze do pokoju i czym prędzej poszłyśmy spać. Dnia następnego obudziły nas promienie słońca, zjadłyśmy śniadanie i jechałyśmy zwiedzać miasto. Tego dnia również odebrałyśmy pakiet startowy, poleżałyśmy na plaży oraz wybrałyśmy się zobaczyć przygotowania do ceremonii wręczenia medali i slotów w Jumeirah Beach Hotel.
       W czwartek – dzień przed zawodami – pogoda również dopisywała, było bardzo gorąco🌴🌞. W ten dzień należało oddać rower do strefy. Zanim to zrobiłyśmy, musiałyśmy oddać rower do serwisu, gdyż brakowało nam kilku śrubek przy kierownicy (nie orientuję się jakich :D). Czekając, aż będziemy mogły odebrać sprzęt, udałyśmy się na spacer oraz zjeść tradycyjne arabskie dania. Oczywiście ja zjadłam coś tradycyjnego, a Aśka zadowoliła się pizzą. 😀 Następnie odebrałyśmy rower i odstawiłyśmy go do strefy zmian (niestety do tej strefy nie mogłam wejść). Wieczór spędziłyśmy na dachu naszego hotelu, kąpiąc się w basenie.🌊

        Nastał piątek – dzień zawodów. Dzwoni budzik, raz, drugi raz i kolejny… ledwo udało nam się wstać. Była 5 rano, czyli w Polsce 2 w nocy. Nie obudziło nas tego dnia słońce. Zjadłyśmy ‘coś na szybko’ i wsiadłyśmy do taksówki. Dojeżdżając na miejsce byłam załamana, ale nie ilością ludzi i zamieszaniem, lecz tym, że na dworze było kompletnie ciemno. Jako, że jestem ratownikiem wodnym, przechodziły mi przez głowę straszne scenariusze, związane z pierwsza częścią triathlonu – pływaniem. Nie dość, że ciemno to jeszcze fale były bardzo wysokie. Asi oczywiście nic nie powiedziałam, czekałam na nią spokojnie przed strefą zmian. Mimo, że trwało to dość długo, byłam wytrwała. Przyszła i udałyśmy się na start, który znajdował się za Jumeriah Beach Hotel. O 6.30 nadal było ciemno. Dopiero 15 minut przed startem, który był o godzinie 7.00, zaczęło robić się jaśniej. Odetchnęłam. O godzinie 7.00 wystartowali zawodnicy pro, a zaraz po nich amatorzy.

      Widzę moją koleżankę, cieszę się niezmiernie! Postanowiłam nagrać start Aśki, aczkolwiek wówczas głośno zaczęłam krzyczeć i ją dopingować, a kamerę skierowałam przypadkowo w drugą stronę. Zatem nie do końca mi wyszło to całe nagrywanie. No trudno. Zaczęłam sobie w głowie planować dzisiejszy dzień, wiedziałam że po wyjściu z wody będę miała około 2,5h dla siebie…. Nagle słyszę głos: Maaalwinaa!!! Rozglądam się, ale nikogo nie widzę. Wtem moim oczom ukazała się znana mi postać. Była to Dorota – żona jednego z triathlonistów. Wówczas już wiedziałam, że ten dzień spędzimy razem. Rozmawiając i śmiejąc się, szybkim krokiem poszłyśmy kibicować Asi i Mieszkowi (mężowi Doroty). Udało nam się ich wychwycić podczas wsiadania na rower. Zaczęłyśmy głośno krzyczeć i dopingować naszych Polaków. Oni pojechali, a my poszłyśmy zwiedzać Miracle Garden. Miałyśmy dokładnie wyliczony czas, ok. 2.20h. Mogłyśmy pobyć gdzie tylko chcemy ;). Wróciłyśmy około godziny 10.10. Po drodze zdążyłyśmy zaatakować grupę Japończyków, którzy jak gdyby nigdy nic, przeszli sobie przez trasę rowerową. Rowerzysta w ostatniej chwili wyhamował, ale oczywiście był stratny czasowo.  Stoimy i czekamy na naszych zawodników. „Jest” – krzyczy Dorota i woła: „Aśka dawaj.” Po chwili pojawił się jej mąż, również dosadnie został przez nas przywitany. Uff udało się ich złapać. Znowu mamy czas dla siebie. Udałyśmy się więc na zakupy oraz na obiad. Tutaj również dobrze obliczyłyśmy czas wbiegania na metę naszych triathlonistów! Aśka wbiegła pierwsza, a tuż za nią Mieszko. Krzyczałyśmy i skakałyśmy coraz wyżej. Jak później się okazało, mąż Doroty w ogóle nas nie słyszał… . 

     Udział (jako kibic) w takim wydarzeniu był dla mnie ciekawym doświadczeniem. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że pojechałabym tam jeszcze raz. Jedyne, co mnie zaskoczyło, to bardzo słaby doping ‘tamtejszych kibiców’. Akurat w tej sprawie mam porównanie, gdyż często uczestniczę w triathlonach  w Polsce w roli ratownika i wiem, jaki u nas jest doping i jak ważne jest to dla uczestników. Zawiodła mnie również trochę kwestia organizacji technicznej triathlonu (ludzie przechodzili przez trasę, a policja/ochrona nie zawsze była odpowiednio czujna). Zachwyciła mnie natomiast ceremonia rozdania nagród. Odbyła się ona w hotelu, o którym wyżej wspominam. Smaczne jedzenie, miła atmosfera oraz widok na Burj Al. Arab (7* hotel) – coś niesamowitego! …A wszystko to odbywało się pod ‘gołym’ niebem.

Wyniki znanych mi Polaków:
Jerzyk Agnieszka (kategoria PRO): 
🏊00:26:12
🚴02:18:16
🏃01:26:04
Całość: 04:15:16 – miejsce 5
Krawiec Joanna (kategoria 25-29):
🏊00:33:59
🚴02:35:35
🏃01:36:49
Całość: 04:52:55 – miejsce 3 oraz odebrany slot do Afryki Południowej!
Kastelnik Mieszko (kategoria 40-44):
🏊00:36:25
🚴02:31:48
🏃01:52:56
Całość 05:10:48 – miejsce 71

Pozdrawiam,
Malwina 

15 thoughts on “Fotorelacja z IRONMAN 70.3 Dubai 🏊🚴🏃, czyli jak wyglądają przygotowania oczami laika 👀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *