Jak samemu zapakować prezenty świąteczne i nie wydać fortuny !?

Odkąd pamiętam sama pakowałam prezenty dla najbliższych.  No dobrze, może nie odkąd pamiętam, a od momentu, gdy zaczęłam odkładać swoje zaskórniaki. Już jako mały, pyzaty krasnal, będąc w 3-4 klasie szkoły podstawowej kupowałam papier prezentowy, siadałam w swoim pokoju i tworzyłam cuda. Tak zostało mi do dzisiaj. Uważam, że prezenty zapakowane własnoręcznie mają magiczną moc. Widać, że osoba która je pakowała włożyła w to swoje serce, poświęciła czas dla nas -a przecież nie musiała.  W zeszłym roku pakowałam prezenty w szary papier oraz przyozdabiałam je żywą roślinnością. Natomiast w tym roku…. Czytaj więcej „Jak samemu zapakować prezenty świąteczne i nie wydać fortuny !?”

3 komentarze

Jarmark Bożonarodzeniowy 2018 we Wrocławiu – CZY WARTO SIĘ WYBRAĆ !?

Dzień dobry we wtorek ! Jakie macie plany na najbliższe kilka dni: szkoła, uczelnia, a może praca ?! Ja się nastawiam dziś na istny armagedon. Wtorek to jedyny dzień wolny przed świętami, więc jak to dzień wolny, nie może być wolny….W planach mam kupno prezentów, których mi jeszcze brakuje. Muszę zrobić zdjęcia na bloga, w kuchni czekają na mnie formy do pierniczków, oprócz wymienionych wyżej czynności jeszcze jest sprzątanie mieszkania, nastawienie prania i prasowanie. Czytaj więcej „Jarmark Bożonarodzeniowy 2018 we Wrocławiu – CZY WARTO SIĘ WYBRAĆ !?”

6 komentarzy

Jak urządzić pokój 20 m² i nie zwariować ?!

Dzień dobry w przedostatni dzień października. Dzisiejszy wpis zaczniemy od urządzenia 20 metrowego pokoju ! Zanim jednak się rozpiszę na ten temat….. Jestem ciekawa czy planujecie jutro jakąś zabawę ze znajomymi czy obchodźcie „szerokim łukiem” Halloween  ?! Sama uważam, że wyjście z domu w ten dzień to nie przestępstwo mimo, że jestem osobą wierzącą w Boga. Dobrze, zmieniając temat i odnosząc się do tematu dzisiejszego wpisu. Jeśli śledzicie mnie na Instagramie to doskonale wiecie, że kilka dni temu URZĄDZIŁAM się na nowo. Czytaj więcej „Jak urządzić pokój 20 m² i nie zwariować ?!”

4 komentarze

Wpływ blogowania na życie | 5 prawd, które odkryłam pisząc bloga

Witajcie ! Wpis nietypowy, bo rzadko poruszam na blogu tematy związane z moim życiem prywatnym. Niby łatwy, bo przecież blogowanie to moja pasja, a o pasjach pisze się bezproblemowo – podobno. Aczkolwiek powiem Wam, że niezupełnie,  im ważniejszy dla człowieka temat tym trudniej o nim pisać. W moim życiu blogowanie to macierzysta pasja. Zrodziła się jako pierwsza i tak towarzysz mi do dziś. Minęło już 7 lat odkąd założyłam pierwszego bloga (malinowekwiatymalwy.blogspot.com), a my nadal się lubimy i powiem Wam, że nigdy nie miałam momentu zwątpienia, chęci usunięcia bloga !  Czytaj więcej „Wpływ blogowania na życie | 5 prawd, które odkryłam pisząc bloga”

7 komentarzy

Moje własne miejsce w sieci | sesja w makach

Dzień dobry ! 🙂 Zawsze pod koniec mijającego roku staram się zrobić listę rzeczy/celów/marzeń, które chcę zrealizować w nowym roku. Coś w stylu 'before I die’. Pisząc ten wpis mogę śmiała powiedzieć, że połowę z zapisanych na kartce podpunktów mam już zrealizowaną, a w tym momencie mogę 'odhaczyć’ kolejny – założenie własnej strony internetowej. Niekiedy  marzenia zapisane na kartce, czy te o których intensywnie myślimy wiążą się z podjęciem pewnych decyzji, tak było i u mnie. Przejście na własną domenę (własne miejsce w sieci, niepowtarzalne i tylko moje) kusiło mnie już od pewnego czasu. Niekiedy moje myśli krążyły wokół tego bardzo intensywnie ( intensywne myślenie to moja specjalność 😀 ), a raz spoczywały na laurach. Czytaj więcej „Moje własne miejsce w sieci | sesja w makach”

11 komentarzy

Jak to się zaczęło, czyli od nauki pływania po stanie się ratownikiem wodnym !

Witajcie. Nie do końca wiem, czy jest to dobry temat, żebym tutaj o nim pisała… Jednak po kilku wiadomościach od Was na Instagramie zdecydowałam się opisać moją jedną z kilku pasji…. Moja „przygoda” z pływaniem zaczęła się w 1996 roku, w brzuchu mojej mamy! To tak jak u Was wszystkich, zatem można powiedzieć, że kiedyś umieliście pływać 😉. Po około 6 latach od moich narodzin potrafiłam już sama utrzymać się na wodzie, ba potrafiłam nawet lekko przebierać rękoma „w moim własnym stylu”. 😃 Nie pamiętam dokładnie daty, lecz wiem, że były to wakacje 2002 roku. Przebywałam wówczas nad morzem, w Kołobrzegu. Doskonale pamiętam słowa, które skierowałam wówczas do mamy, a brzmiały one tak: „Mamo, mamo…. Puść mnie proszę” – powiedziała sześcioletnia dziewczynka nie czując gruntu pod nogami. Rodzicielka spełniła moje „małe” marzenie i postanowiła zaraz po powrocie z wakacji zapisać mnie na naukę pływania…..
Tak przez ponad 2 lata, 2 razy w tygodniu uczyłam się pływać. Zawsze o godzinie 18, we wtorki i czwartki. Po tym okresie zakończyłam swoją „naukę pływania”. Pływałam tylko okazyjnie (niestety). Pierwszy powrót nastąpił w czwartej klasie szkoły podstawowej. Wówczas wraz z rówieśnikami z klasy mieliśmy obowiązkową godzinę na pływalni w ramach lekcji wychowania fizycznego. Na pierwszych zajęciach odbył się mały test i  zostaliśmy przydzieleni do grup: początkująca, średnio-zaawansowana oraz zaawansowana. Oczywiście trafiłam do tej ostatniej. Wówczas udało mi się nawet wystartować w zawodach pływackich, w których zajęłam 4 miejsce…..
Kolejny mój zastój trwał 3 lata. Powrót nastąpił, gdy miałam 14-15 lat. Pływałam wówczas trochę więcej, gdyż obowiązywała w moim gimnazjum „dodatkowa” godzina wych-fiz. Miałam do wyboru wówczas kilka różnych zajęć m.in. siatkówkę, aerobik czy zajęcia na basenie. Wybrałam oczywiście basen.
Nastały czasy liceum. Nowe znajomości, połowinki, studniówka, a później matura, ale przede wszystkim dużooo, dużo nauki! Chociaż patrząc z perspektywy czasu myślę, że znalazłabym chwilę na to by „wpaść” na basen. Wówczas tego nie dostrzegałam i tak całe liceum minęło, a ja nadal myślałam o zostaniu ratownikiem. Miałam wówczas 19 lat i był to rok 2015.
Przełom nastąpił na początku 2016 roku. Dowiedziałam się od mojej mamy, że w pobliskiej miejscowości jest organizowany kurs na ratownika wodnego. Bez dłuższego zastanawiania zapisałam się! Przed rozpoczęciem kursu, zaczęłam sama oraz z instruktorem się do niego przygotowywać. Pierwsze spotkanie tzw. organizacyjne odbyło się w Gostyniu i to również tam spędzałam każdy weekend kwietnia oraz maja 2016 roku. Równocześnie z kursem na ratownika wodnego robiłam kurs KPP (Kwalifikowana Pierwsza Pomoc), bo dopiero po ukończeniu obu kursów mogłam zacząć pracę, a nie wyobrażałam sobie wówczas nie pracować w zawodzie, choćby sezonowo. 7 maja 2016 roku zdałam egzamin KPP, 16 maja 2016 roku zdałam egzamin na ratownika wodnego. Oba egzaminy składały się z części teoretycznej i praktycznej. Niecałe 2 miesiące później zaczęłam już pracować w zawodzie !
 
Jeśli macie jakieś pytania odnośnie dzisiejszego wpisu to odpowiem na nie w komentarzu. 😉

 

 

Fot. – Weronika – KLIK 
strój – Sheila.pl – KLIK

 

Pozdrawiam,
Malwa
12 komentarzy